Na ulicach Sofii przemyt ludzi działa jak dobrze naoliwiona maszyna. Stolica Bułgarii znajduje się bezpośrednio na tzw. trasie bałkańskiej, dlatego handlarze właśnie stąd wywożą uchodźców do Serbii. To biznes, na którym zarabiają krocie również skorumpowani urzędnicy. – Przemyt funkcjonuje bez problemu, kiedy przekupimy policjantów – mówi jeden z przemytników. – Próbujemy ich przetestować. Wybieramy moment, kiedy mają służbę. Nocą funkcjonuje to najlepiej, ponieważ wtedy jest mniej policjantów na drodze – dodaje.
W Bułgarii siatkę przemytniczą rozbudowali wpływowi Arabowie. Niektórzy przyjechali tam już w czasach komunistycznych, w ramach wymiany studentów. W przemytniczym żargonie nazywa się ich „legalnymi”. Mają swoich przywódców w Syrii i to nakręca biznes.
Handel ludźmi to prawdziwa żyła złota. Uchodźcy, którzy uciekają przed wojną i śmiercią, to interes bardziej opłacalny niż handel narkotykami. Przemytnicy traktują ich jak towar. Przewożą ich nocami w małych busach lub prywatnymi samochodami z turecko-bułgarskiej granicy do Sofii. Przemytnicy wiedzą, że wielu uchodźców nie przeżyje tej trudnej podróży, ale tu liczą się tylko pieniądze. Główni szefowie organizacji przestępczych zarabiają na przemycie od 50 do 100 tysięcy euro miesięcznie.
Więcej filmów
Reklama