Sięgając pamięcią do czasów dzieciństwa, dochodzę do wniosku, że moje kulinarne inspiracje miały początek dużo przed tym, zanim zostałem wdrożony do gastronomicznego systemu edukacji. Tak, zdecydowanie jednym z pierwszych nieformalnych profesorów była moja babcia, deficyt produktów, pobliskie lasy i sady. I właśnie „tam” gdzieś w przerwie podwórkowych zabaw ponad 30 wiosen temu, prawdopodobnie dane mi było zakosztować gruszek w syropie - serwowanych wprost ze słoika przez babuszkę. W związku z tym w latach dorosłości „wyhodowałem” sobie w głowie potrzebę odtworzenia tych wspomnień na talerzu. Uprościłem jednak nieco formę preparowania owoców i tak powstał dzisiejszy przepis, którym z chęcią się z wami podzielę.
Dodano:
Środa, 10 lutego 2016 (13:10)