Wielopiętrowy prom, na którego pokładzie znajdowało się ponad 450 osób, w większości uczniów szkół średnich, zatonął u południowego wybrzeża Korei Południowej. Mimo szybkiej i dramatycznej akcji ratunkowej wciąż nie odnaleziono blisko 300 osób. Na razie potwierdzono śmierć 3 osób. 55 jest rannych. Zaginione osoby prawdopodobnie zostały uwięzione na statku lub pływają w oceanie, co wywołuje obawy, że liczba ofiar może drastycznie wzrosnąć. Byłaby to jedna z największych katastrof promowych w Korei Południowej od 1993 roku, kiedy to zginęły 292 osoby.
Wokół przewróconego promu pływa ponad 80 jednostek, a nad nim krąży 18 samolotów.
Statek przewrócił się na bok i nadal powoli tonie. Pasażerów szukają wyspecjalizowani ratownicy i nurkowie – nie tylko we wnętrzu statku, ale także na otwartej wodzie.
Uratowani są transportowani na wyspę Jindo, gdzie zajmują się nimi wyspecjalizowane zespoły medyczne.
"Woda zaczęła przedostawać się przez burtę, a ja instynktownie czułem, że muszę wydostać się na zewnątrz. Próbowałem więc zbić okno w przedniej części kabiny przy użyciu gaśnicy, ale nie udało się” – opowiadał jeden z uratowanych pasażer.
Firma, która jest właścicielem statku, przeprosiła już za tragedię. "Chciałbym powiedzieć: przepraszam do pasażerów, w tym do uczniów i ich rodziców, i obiecuję, że nasza firma dołoży wszelkich starań, aby zminimalizować straty w ludziach. Bardzo nam przykro” - powiedział Kim Young-boong, dyrektor ds. planowania i zarządzania w firmie Chunghaejin Marine.
Dodano:
Środa, 16 kwietnia 2014 (15:18)
Źródło:
INTERIA.TV-
© 2014 Associated Press
Więcej na temat:katastrofa promu