Śmierć w samotności, bez bliskich czuwających u boku odchodzącej osoby - trudno wyobrazić sobie smutniejszy scenariusz zakończenia życia. W naszych czasach staje się on jednak coraz bardziej powszechny. Tak właśnie zmarła Laura z Lizbony. Jasnym akcentem w tej historii jest jednak fakt, że znalazł się ktoś, kto postanowił towarzyszyć starszej kobiecie w ostatniej ziemskiej drodze na miejsce wiecznego spoczynku.
Wolontariusze z Bractwa Świętego Rocha od początku swej działalności zorganizowali już ponad 1250 pochówków. Większość osób, które odprowadzają na cmentarz, to ludzie starsi, którzy zmarli w szpitalu, w zupełnej samotności. Pozostali - to bezdomni, cudzoziemcy i nielegalni imigranci.
- Uważam, że ktoś powinien być przy zmarłych w ich ostatniej drodze; przynieść im kwiaty. Robimy to całkowicie za darmo, za to z miłością - mówi Ana Cristina, wolontariuszka.
Bractwo Świętego Rocha to organizacja katolicka, i w takim też obrządku organizuje pochówki. Zdarza się, że wolontariusze nie wiedzą, jakiego wyznania była osoba, którą odprowadzają na miejsce wiecznego spoczynku. Wierzą jednak, że bez względu na wyznawaną religię nikt nie zasługuje na to, by odchodzić z tej Ziemi samotnie.
Dodano:
Piątek, 2 stycznia 2015 (10:56)
Więcej na temat:pogrzeby